Narodowy Bank Polski opublikowała kilka dni temu zapowiedz planu emisyjnego monet kolekcjonerskich oraz golden nordic na przyszły rok. Zamieszczona informacja dotyczy planowanych serii monet bez podania danych co będą dokładnie przedstawiać. Jak pisaliśmy wówczas podano również planowane nakłady poszczególnych numizmatów.

Opublikowany plan prawdopodobnie nie stanowi ostatecznego, a jedynie jest zarysem tego czego możemy spodziewać się za kilka miesięcy. Zastanawiające natomiast są podane w nim dane na temat nakładów dla poszczególnych emisji. Wszyscy pamiętamy co wydarzyło się z cenami monet z zeszłego roku których nakłady wynosiły 50 tys. sztuk. Tymczasem szacowana wielkość nakładów dla większości monet została bardzo zmniejszona w porównaniu do tych obecnych. Kontynuacje serii "Polacy ratujący żydów" z nakładem 20 tys. sztuk dla monety o nominale 20 złotych czy też "Cyprian Kamil Norwid" z nakładem 30 tys. sztuk dla numizmaty bitego w srebrze o nominale 10 złotych mogą spowodować nie lada zamieszenia na rynku wtórnym. Nie wspominając już o cenie sprzedaży na aukcjach NBP w serwisie Kolekcjoner. W którym to początkowe aukcje windowały ceny monet. Natomiast dopiero odsprzedaż korygowała je w dół. Najlepszym przykładem takiej monety jest 20 złotych z 2008 roku upamiętniające 65. rocznicę powstania w getcie warszawskim. Wybita nakładem 145 tys. sztuk. Moneta jeszcze sprzedawana w kasach NBP kosztowała 95 złotych by zaraz po emisji zacząć spadać drastycznie do poziomu 50 złotych (cena na dzień dzisiejszy). Odwrotną sytuację mieliśmy w przypadku 20 złotówki z 2009 roku która upamiętniała 65. rocznicę likwidacji getta w Łodzi. Moneta z nakładem 50 tys. sztuk i ceną z "okienka NBP" 104 złote ze względu na nakład zaczęła iść z wartością w górę by osiągnąć wzrost w stosunku do ceny emisyjnej nawet o 70%.

Podobna sytuacja będzie miała miejsce w przypadku gdyby nakłady przyszłorocznych monet utrzymano na poziomie z przedstawionego zarysu. Przy tak niskich nakładach monety te mogą osiągnąć dużo większy wzrost, nawet o kilkaset procent. Sam rynek zaś będzie reagował nerwowo na każdą emisję monet z niskimi nakładami. Kolekcjonerzy a w szczególności inwestorzy widząc wzrosty cen pierwszych emisji będą pobudzać większe wzrosty cen dla kolejnych. Sytuacja taka może doprowadzić do bardzo wysokich cen tych numizmatów na rynku wtórnym a także podnoszenie cen maksymalnych na aukcjach Kolekcjonera.

Opublikowane dane na temat planowanych emisji przez NBP skłaniają do zastanowienia się nad sensem tak drastycznego zmniejszania nakładu. Z jednej strony wszyscy zmęczeni już są ogromnymi nakładami oraz jedną stałą związaną z nowymi emisjami. Stałą i jedną pewną wiadomą, że numizmat kupiony w NBP na pewno zaraz po jego emisji straci na wartości. Czy powodem możliwych zmian w nakładach jest fakt, że NBP wyciągnęło wnioski z obecnego stanu polskiego rynku numizmatycznego? Czy też jest to prosta kalkulacja związana z możliwością sprzedaży bezpośrednio od emitenta (w tym wypadku w systemie Kolekcjoner) monet po cenach o wiele wyższych od tych za jakie można byłoby je sprzedać bez aukcji po stałej cenie (na starych zasadach w "okienku" NBP)?

Przypominamy zarys planu emisyjnego NBP na 2011: